niedziela, 30 marca 2008

Jak zachciał o mi się zostać egzaminatorem.

Hm, chciałam, musiałam w każdym bądź razie w piątek 28.03 odbyło się pierwsze spotkanie.
Jezuuuuuuuu tak bardzo to się dawno nie wynudziłam. Prowadzące mówiły o rzeczach tak oczywistych, np skład komisji, jak wyglądają arkusze maturalne., itp. Generalnie szkolenie piątkowe polegało na czytaniu materiałów, które dostaliśmy (tzn. panie czytały a my słuchaliśmy). I tak przez 4 godziny :(
W sobotę czytania część druga + film z przykładami matur ustnych (w sumie 6 godzin), każde zadanie szczegółowo omawiane, mieliśmy sami ich oceniać. Ta część z filmem była OK.
Dzisiaj (niedziela) omówiliśmy kryteria sprawdzania poziomu podstawowego (znów czytanie) a potem sprawdzaliśmy krótkie i długie wypowiedzi. Wreszcie coś konkretnego! Nawet fajnie się sprawdzało.
Niestety potem miała nastąpić kolejna część czyli omówienie wstępu do sprawdzania poziomu rozszerzonego. W tym momencie wymiękłam. Nie cierpię gdy ktoś robi ze mnie głupszą niż jestem. Czytać ze zrozumieniem umiem sama. Zwolniłam się pod byle pretekstem.
Druga część za tydzień w sobotę i niedzielę. w sobotę zacznie się znów czytaniem :( - omawianie kryteriów sprawdzania ale potem będzie znów ciekawie bo będziemy sprawdzać poziom rozszerzony a w niedzielę będzie "egzamin". Parodia nie egzamin. Już wiem, że nie da się go nie zdać (w końcu skąd wzięli by tylu egzaminatorów gdyby były ostre kruteria). Ech, ta nasza oświata. Na lekcjach uczymy uczniów jak pisać teksty żeby zdawalność była większa". Serio, tak nam tłumaczono!
NIC DZIWNEGO, ŻE UNIKAM SZKOLEŃ JAK OGNIA :)